|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Peegy
Artystka
Dołączył: 12 Gru 2010
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Żywiec
|
Wysłany: Nie 1:26, 23 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Leonardo
Leonardo zauważył, że wszystkim spodobał się ten pomysł. Mądre dzieciaki. Pomyślał z satysfakcją. Nie wiedzieli jeszcze co ich czeka.
Nauczyciel zaprowadził ich na błonie a potem skierował się w stronę Zakazanego Lasu. Kiedy do niego weszli poczuł wilgoć i jakby... Starość. Kiedy jeszcze uczęśzczał tu do szkoły uwielbiam wraz z kolegami przebywać w tym lesie nigdy nie wiadomo co się tu znajdzie. Dosłownie "co".
Szli tak dość długa. Słyszał stękanie i gadki w stylu "daleko jeszcze?", "No ale daleko, czy nie?". Po dość długim marszu odwrócił się i skierował do grupy.
- Poczekajcie tu chwilę. - powiedział i skierował się na wschód.
Jak już odszedł na kila metrów zagwizdał. Po chwili zza drzew wybiegł centaur i podszedł do niego.
- W razie czego interweniujcie. Nie sądzę żeby to było potrzebne bo tu będę ale ostrożności nigdy za wiele. - powiedział a centaur pokiwał głową. Leonardo powrócił do grupy.
- Dobra, gdzieś tutaj, niedaleko od tego miejsca, ukryłem kilka świątecznych bombek. Macie je znaleźć. Niestety przygotowałem też kilka zasadzek. - kilka osób spojrzało na niego dziwnym wzrokiem - A teraz do dzieła. Kierujcie się na zachód! - zawołał - Macie współpracować! - a potem przemienił się w jastrzębia i odleciał ale na taką odległość żeby móc ich obserwować.
Dobra, moi kochani. Nie ma być tak, że któreś z was w ogóle nie natrafi na pułapkę. Każdy ma natrafić na co najmniej jedną jak nie dwie. Trzy są mile widziane a co dopiero więcej. No i nie ma tak, że jednym zaklęciem czy kopniakiem czy też siłą woli się wydostaniecie. Macie pokombinować. Zrozumiano? Co do samych pułapek to zdaję się na waszą wyobraźnię. Ale jednak fajnie by było gdyby ktoś wprowadził boginy, albo jakieś klatki z czymś tam, pajączki (hagridowe) i stwory godne Zakazanego Lasu.
Adrianna
Adrianna szła wraz z Nickiem. Rozmawiali o nowym nauczycielu OPCM-u i takich tam. Po wyjściu z zamku skierowali się w stronę boiska.
W pewnym momencie Nick potknął się i wpadł akurat do najbliższego błota. Adrianna nie wiedziała czy śmiać się czy co robić. Pomogła chłopakowi wyjść z tego czegoś.
- Zawsze masz takie szczęście? - zapytała się nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Peegy dnia Nie 2:03, 23 Sty 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Necklice
Reżyserka
Dołączył: 05 Gru 2010
Posty: 203
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Północny-Wschód Płeć: Julia
|
Wysłany: Nie 1:48, 23 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Nick
Nick nie mógł uwierzyć w swojego pecha.
Wszystko było fajnie, szedł z Adrianną, rozmawiali na luźne tematy i w ogóle. Mogło być tak dobrze, gdyby się nie potknął i nie wpadł w kałużę błota. Pięknie.
- Zawsze masz takie szczęście? - zapytała go Adrianna, pomagając mu wstać.
- Niestety tak - przyznał. - Czasami myślę, że powinienem być Puchonem - zaśmiał się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Perc
Komik
Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Romeo
|
Wysłany: Nie 10:45, 23 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Perc zmierzał na zielarstwo. Mimo wielkiego zainteresowania nauką, nie fascycnował się roślinami i takie tam. Słyszał plotki o nowym nauczycielu Obrony Przed Czarną Magią. I wiedział też, że Gryfoni i Ślizgoni mają zajefajną lekcję w Zakazanym Lesie za jego pośrednictwem. Zżerała go ciekawość. Chciał wyrwać się z lekcji Pani Sprout, ale jak na dzieciaka z Domu Ravenclow wiedział, że poniesie konsekwencję. Skierował się do pracowni pani Sprout.
Lekcja jak zwyke była nudna, skończyły sie czasy sadzenia czyrakobulwy czy hodowli innych egzotycznych roślin. Teraz była tylko teoria. Banalna, ale nudna. Po dzwonku Perc miał chwilę czasu wolnego, na drugie śniadanie. Nie był jakoś specjalnie głodny, chciał przejść się na boisko do Quiditcha i zapytać, kiedy otworzą zapisy. Chciał wystartować swoją nową miotłą, Zmiataczem. A poza tym szukał czegoś więcej niż tylko naukę w Hogwarcie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Harv
Statysta
Dołączył: 03 Sty 2011
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mam wiedziec Płeć: Romeo
|
Wysłany: Nie 21:04, 23 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Gdy Harv razem z innymi Krukonami skończył zielarstwo z panią Sprout wybiegł z sali i pobiegł na boisko od quidicha. Ciekawe czy wejdę do składu. Zatrzymał się przy planie lekcji. Aha, teraz mamy Transmutacje. Gdy biegł na boisko po drodze wpadł na jakiegoś chłopaka. Chyba także z Ravenclavu.
- Au, przepraszam nie zauważyłem cie- powiedział do chłopaka.
Czy ja go znam?.Chyba nie, ale nazywa się jakoś na P.
- Cześć, jestem Harvey ale wszyscy mówią Harv. A ty jak masz na imię? - powiedział patrząc to swoją zagadkową miną.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Perc
Komik
Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Romeo
|
Wysłany: Nie 0:08, 30 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Poczuł że ktoś na niego wpada. Jakiś chłopak, przeprosił go i się przedstawił.
- Ja jestem Perc, z Ravenclow. Wiesz może co mamy następne w kolecje po zielarstwie? - spytał, gdyz nieuważnie przyjrzał się planu lekcji. Miał dobrą pamięć, ale nie skupił się wtedy na tym ze względu na podniecenie o dołączenie do składu drużyny Quiditcha w tym roku. Pomógł Harvowi wstać i razem ruszyli na boisko, ponieważ chłopak również tam zmierzał. Gdy już dotarli, zobaczyli że nic się nie odbywa.
- Przepraszam! Kiedy odbędą się przesłuchania do drużyny Ravenclow? Mam zamiar dołączyć do składu.
Zbliżył sie do niego uczeń z Gryfinforu, można było poznać po barwie pasków na stroju.
- Nie wiadomo. Spytaj kapitana, Nicka Saferta. Jest z Ravenclow, jak ty. Jest w Wielkiej Selli na drugim śniadaniu. Rozpoznasz, blond włosy, trochę długie i raczej rzuca się w oczy.
Podziękował gryfonowi za infomację i skierował się do Wielkiej Sali. Przechodząc przez podwórze zauważyl, że ktos gra w galgulki. Nie ma co ukrywać, uwielbiał w nie grać. Miał niezłą kolekcję i zawsze lubiał przyjmowac nowe wyzwania. Trochę rozrywki nikomu nie zaszkodzi. Zapytał sie czy może i pośpiesznie dołączył do gry. Grali w świnkę, czyli musieli trafić gargulkiem do dziurki w ziemi. Ten styl nie był zbyt lubiany przez Perca, ale lubiał poznawać nowe rzeczy, a tymbarzdziej przy tym się jeszcze czegos nauczyć. Pierwsze podejście - klapa. Gargulka wyleciała daleko poza koło. No nic. Gdy kilka osób trafiło po jego kolejce w sam środek dziurki chłopak zauważył coś dziwnego. Jeden gracz, czarnoskóry ze Slytherinu cały czas miał gargulki w rękach. Do tego takie same, jakie trafiły w dziurkę na kole.
- On oszukuje! Użył zaklęcia na tej dziurce. Kiedy trafisz do środka, kulka pojawia się automatycznie w jego dłoni. Dlatego nigdy nie przegrywa!
Powiedział za dużo. Oprych chyba nie był zadowolony, że Perc tak szybko go przejrzał. Rzucił na niego zaklęcie rozbrajającej łaskotki.
- Protego! - odkrzyknął chłopak i niebieskie światło skierowało się w stronę rzucającego zaklęcie. Ten padł w tył jakby popchała go bardzo mocna siła i po opadnięciu na ziemię zaczął sie strasznie śmiać. Czyli jego zaklęcie działało bardzo dobrze. Ale trzeba było szybko uciec z miejsca wypadku. Zblizali sie nauczyciele. I Snape, master od eliksirów. Jeszcze tego mu brakowało, szlabanu przy wymazywaniu ćwiczeń albo segregowaniu akt. Jak pewien chłopak z jego domu, Jason, wrócił ze szlabanu, stracił czucie w obu rękach. Albo tylko udawał. W każdym razie, był przerażony i nie miał zamiaru nigdy tam wrócić. Perc pociagnął Harva za szatę i wbiegł do Wielkiej Sali w wielkim pośpiechu. Szukał wzrokiem Nicka. Nie znał go, i nie wiedział jak wygląda, ale od razu rzucił mu się w oczy, jak mówił Gryfon. Siedział przy stole Ravemclow i czytał jakąś ksiażkę o Quidittchu. Widać było okładkę z daleka, latał na niej jakis szukający, szukający oczywiście znicza. Zwędrował nawet przez okłądki książek innych uczniów, i go złapał, a potem wrócił na swoje miejsce i zaczął na nowo ścigać złotą piłkę. Perc uśmiechnął się i zaczął biec w stronę stolika I nagle BUM. Wpadł na kogoś. Już go głowa od tego wpadania bolała. Ale chyba było warto. Osoba na którą wpadł była godna zainteresowania, można ją określić słowem WOW. Jednak teraz to on wylądował na ziemi. W jej spojrzeniu bez żadnego problemu rozpoznał, że była ze Slytherinu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Perc dnia Nie 1:29, 30 Sty 2011, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rosalie
Statysta
Dołączył: 18 Gru 2010
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Julia
|
Wysłany: Nie 1:22, 30 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Rosalie obudziły promienie słońca wpadające przez okno, a także jej przyjaciółka - Daisy, która gorączkowo przeszukiwała swoją szafę.
- Co ty robisz? - powiedziała nerwowo, typowym tonem Ślizgonów. Oczywiście jej sąsiadka była już do tego przyzwyczajona.
- Nie mogę znaleźć mojej bluzki. Widziałaś ją gdzieś?
- Tak. W pudełku o nazwie "Daj mi spać! Idiotko!". - powiedziała, po czym schowała się pod kołdrę.
Daisy posłała jej groźne spojrzenie, którego Rose i tak nie widziała.
- Może nie wiesz, ale śniadanie jest za 30 minut.
- Już wstaję.
Zgramoliła się z łóżka i ruszyła w stronę łazienki. Po drodze zgarnęła swoje kosmetyki. Zrobiła makijaż i ubrała się w szkolne szaty. Ja zwykle. Zero gustu. Trzeba pogadać z Dumbledorem. Całe szczęście, że nie każą nam nakładać okularów i robić koki. Chybabym się załamała.
Wyszła z pokoju i skierowała się w stronę Wielkiej Sali. Zajęła miejsce obok przeciętnego chłopaka. Co ja robię? Wzięła tacę z kanapkami z mięskiem (jakimś dziwnym XD) i ogórkiem. Nie była głodna. Wiec, po krótkim czasie zrezygnowała z posiłku i chciała iść na lekcję OPCM-u. Już miała wychodzić gdy nagle wpadł na nią jakiś chłopak. W rezultacie wylądował na ziemi. Rosalie nie mogła stracić swojej mrocznej reputacji, więc przeszyła go zimnym spojrzeniem, które docierało w każdy zakątek ciała (bez skojarzeń). Ocknęła się gdy przyjrzała się mu dokładnie. Jej, ale ciacho!
- Cześć. - powiedziała obojętnie. Chciała aby zabrzmiało to jak najbardziej przekonująco. - Nazywam się Rose. Dlaczego nie widziałam Cię wcześniej.
Nie wiedziała jak to się stało, że z zimnej i obojętnej panienki, stała się zakochana panienka. Przynajmniej jedno się ciągle zgadza.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rosalie dnia Nie 1:32, 30 Sty 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Necklice
Reżyserka
Dołączył: 05 Gru 2010
Posty: 203
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Północny-Wschód Płeć: Julia
|
Wysłany: Nie 1:58, 30 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Nick
Doszli do szklarni, więc Nick pożegnał się z Adrianną. Odszedł kilka kroków i zaczął przetrząsać swoją torbę w poszukiwaniu planu lekcji. Zaczarowaną kartkę z rozpiską zadań znalazł po jakichś trzech minutach.
- No tak, od razu po lunchu dwie godziny wróżbiarstwa... - mruknął.
Po chwili jednak niewidzialna dłoń naniosła czerwonym atramentem krótką poprawkę.
Zwolniony przez dyrektora - przygotowanie do przesłuchań kandydatów do drużyny quidditcha.
O tak, to była dobra wiadomość. Nick wykonał znany wszystkim gest szybkiego przyciągnięcia łokcia do boku, z zaciśniętą pięścią (tzw. "jes"). Lekkim krokiem ruszył w stronę zamku, przy okazji dalej grzebiąc w torbie.
***
Minął grupę rozkładającą tory do gry w Gargulki, ale minął ich. Nie był wielkim pasjonatą tego „sportu”.
Wkroczył do Wielkiej Sali. Usiadł i zaczął się gapić na jedzących ludzi. Po chwili przyszła poczta, chociaż trafniejszym określeniem byłoby „przyleciała”. Przed Nickiem również wylądowała sowa. Przytaszczyła niewielką paczkę wielkości książki.
Ciekawe od kogo to może być - pomyślał chłopak i zabrał się za rozpakowywanie przesyłki, w międzyczasie częstując „listonosza” herbatnikami. Jak się okazało w paczce była... książka. Nawet w magicznym świecie pozory nie zawsze mylą. Na okładce śmigał szukający jakiejś drużyny. Zapowiadało się ciekawie.
Nick pogładził grzbiet książki (tak na wszelki wypadek), po czym ją otworzył. O tak, to było coś co tygryski lubią najbardziej. Nick trochę się zatracił i pewnie czytałby dalej, gdyby przy sąsiednim stole nie powstało małe zamieszanie. Perc, chłopak z jego domu i Rose, Ślizgonka zbili się w drodze. Nick szybko wstał i do nich podszedł, przecież nie przepuściłby okazji do wmieszania się w jakąś aferę.
- Co jest? – rzucił retorycznie.
- Zbili się – odpowiedział mu jakiś młodszy chłopak.
Nick rzucił mu lekceważące spojrzenie. Przecież to już wiedział. Pomógł Perc'owi wstać i symbolicznie otrzepał go z kurzu, którego na nim nie było. Zauważył też, że Rose dziwnie się mu (Perc'owi) przyglądała. Miał siostrę wystarczająco długo, by zobaczyć w jej wzroku to, czego chłopcy na ogół nie dostrzeganą. No proszę, żmija* z uczuciami pomyślał ironicznie.
*żmija – odniesienie do węża w herbie Domu Rose.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Necklice dnia Nie 1:58, 30 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Perc
Komik
Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Romeo
|
Wysłany: Nie 12:45, 30 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
- Zadaję sobie to samo pytanie. Jestem Perc, z Ravenclow. - odpowiedział chłopak już na nogach, ponieważ pomógł mu wstać pewnien blondyn. To Nick! ucieszył się z tej myśli i już miał zamiar porozmawiać z chłopakiem, ale złapał się na tym że chyba za długo wpatrywał się w dziewczynę, więc szybko spuścił wzrok. WOW! Ona też na niego patrzyła, ale jakby niezdecydowanym spojrzeniem. Wzrok nienawiści czy wręcz przeciwnie? Ale mogła wpatrywać się tak w niego nawet do jutra. Miała cudne oczy.
***
Zbliżył się do Nicka i ukradkiem zauważył na jego planie lekcji trzymanym w ręku, że zaraz po lunchu mają dwie godziny wróżbiarstwa. Przy okazji rzucił zaklęcie i "sklonował" sobie własny plan lekcji. Wcześniej go chyba gdzieś zapodział. Schował go za pazuchę zwróćił się do Nicka.
- Hej, jestem Perc. Słyszałem, że jesteś kapitaniem drużyny Quidittcha. Chciałbym tylko się dowiedzieć, kiedy odbywają się przesłuchania.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Perc dnia Nie 12:45, 30 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Moderator
Dołączył: 15 Gru 2010
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Julia
|
Wysłany: Nie 17:28, 30 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Normalnie chyba się zakocham. Nowy nauczyciel doskonale wiedział, co zainteresuje jego podopiecznych. Blanca zastanawiała się, z kim powinna pójść na poszukiwania. Niestety Oliver miał zajęcia z Transmutacji, więc lekko niezadowolona poszła sama. Wyciągnęła swoją hebanową różdżkę i mruknęła:
- Lumos.
Odgarnęła kilka gałęzi i niemal biegiem rzuciła się do środka. Koło swojej willi we Włoszech często bawiła się w lesie z innymi dzieciakami. Któregoś razu zezłoszczona na jedną niemiłą blondynkę, siłą woli rzuciła ją na drzewo. Od tego momentu bardzo lubiła poruszanie się wyższymi miejscami. Zgrabnie wspięła się na jakąś sosnę i rozejrzała dookoła. Wszyscy szukali na dole. Może będzie coś na górze? Przeskakiwała ostrożnie z drzewa na drzewo, rzucając światło z różdżki w każde zacienione miejsce. W pewnym momencie, jedna z gałęzi nie wytrzymała i spadła na ziemię z hukiem.
- Na brodę Merlina! - chciała zakląć, ale nie wiedziała, czy w jakiś sposób nauczyciel ich nie pilnuje.
- Gdzie jest różdżka? - wymacała kijek w trawie.
Naprzeciw swojej twarzy zauważyła dużą górę liści. Rozgarnęła je i zobaczyła sporych rozmiarów dziurę.
- O w mordę... - nikogo dookoła nie było, więc ostrożnie, aby nie pobrudzić spodni zeszła na dół. Poczuła pod nogami nierówną, mokrą glebę.
- FUJ!
Mimo tego, że była pod ziemią, nora świeciła jasnym blaskiem. Szła, omijając głową korzenie. Na stosiku siana ujrzała śliczną, zieloną bombkę. Pokryta niewielką ilością brokatu ze srebrnym wzorkiem w kształcie płatków śniegu. Wyciągnęła rękę.
TRZASK! BUM! JEBUT!
-\cenzura/ mać! - wielki, szary szczur spadł nagle z nieba i dziabnął ją w rękę. Strząsnęła go i z krzykiem wycofała do tyłu. Z niewielkich dziurek wychodziły kolejne. W świetle rosły nawet na pół metra długości.
- Czego one nienawidzą? Kurde no! - wściekała się na siebie.
- Inferno! - krzyknęła. Ogień wystrzelił z różdżki. Szczury pochowały się do nor. Ślizgnęła się do przodu, złapała bombkę i wycofała się do wyjścia. Na odchodne rzuciła:
- Aguamenti! - strumień wody okrył pożar i w kilka minut ugasił go. Blanca wspięła się po korzeniach na powierzchnię i skierowała do wyjścia.
- Wskaż mi. -mruknęła i położyła różdżkę na dłoni.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Blanca dnia Nie 18:14, 30 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Necklice
Reżyserka
Dołączył: 05 Gru 2010
Posty: 203
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Północny-Wschód Płeć: Julia
|
Wysłany: Pon 20:08, 31 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Perc ukradkowo zerknął na plan zajęć Nicka, który i tak to zauważył. Wcale mu to nie przeszkadzało, był w doskonałym nastroju i niewiele rzeczy mogło to zmienić. Chłopak zapytał go o przesłuchania. Nie da się ukryć, że Nick fajnie czu się w roli kapitana drużyny. Odruchowo zlustrował drugiego krukona wzrokiem. Niezły na ścigającego - ocenił w myślach.
- Przesłuchania będą za dwie godziny, zaraz po wróżbiarstwie - mrugnął i puścił do Perc'a oko (proszę nie kojarzyć z Lockhatrem).
- To teraz skoczę do Erin, a potem zajmę się przygotowywaniem dla was jakiegoś testu czy coś. Narka. - powiedział i ruszył w stronę drzwi, przy okazji rzucając Ślizgonce jeszcze jedno zaciekawione spojrzenie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Peegy
Artystka
Dołączył: 12 Gru 2010
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Żywiec
|
Wysłany: Pon 22:50, 31 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Adrianna
Adrianna zaśmiała się i poszli dalej. Rozmawiali jeszcze przez pewien czas aż doszli do sali zielarskiej. Wtedy Nick musiał iść.
Adrianna nie przepadała za zielarstwem. Mieli ją akurat z Puchonami. Weszła nauczycielka i zaczęła się lekcja...
Alexander
Normalnie kocham OPCM! Pomyślał zadowolony Alex. Po słowach nauczyciela uśmiechnął się i wyciągnął różdżkę z kieszeni. W okół niego było ciemno.
- Lumos - szepnął a przestrzeń w okół niego się rozświetliła.
Dojrzał swojego znajomego Davida. Podszedł do niego. Chłopak także użył zaklęcia Lumos
- To jak? Może mały zespół stworzymy? - zapytał uśmiechając się.
- No, dobra. To gdzie idziemy?
-Hm... Przed siebie?
- Jestem za - odparł szczerząc zęby.
Skierowali się przed siebie. Szli tak przed siebie kiedy nagle usłyszeli krzyk. Spojrzeli prędko na siebie i pobiegli w kierunku owego krzyku. Ujrzeli ślizgonkę, którą atakowały pająki. Nie, nie zwykłe. Te od Hagrida.
- To jak? Pomagamy jej?
- Hm... Wiesz, no nie wiem. Ale za to robię się głodny.
- Wiesz, ja też.
Ich inteligentną rozmowę przerwał kolejny wrzask dziewczyny.
- Dobra, chodź bo jeszcze wypłoszy wszystkie zwierzaki z lasu.
Podbiegli na parę metrów od dziewczyny.
- Drętwota! - krzyknął Alex.
Jeden z pająków padł na ziemie. Razem z Davidem. Kiedy użyli zaklęcia Drętwota na większości pająków reszta się rozbiegła. Alex spojrzał na dziewczynę.
- Na przyszłość radzę użyć zaklęcia a nie głosu. To pierwsze jest skuteczniejsze.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Peegy dnia Pon 22:51, 31 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blanca
Moderator
Dołączył: 15 Gru 2010
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Maków Płeć: Julia
|
Wysłany: Pon 23:36, 31 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Trzymała bombkę blisko siebie, nie chcą, by się potłukła. Po kilku minutach wyszła z lasu na błonia. Nie było nikogo. W pewnym momencie, nad chatką Hagrida zauważyła mały, ciemny punkt. Po chwili zorientowała się, że to jastrząb. Machnęła ręką w jego stronę. Ptak zapikował w dół i wylądował przed nią, zamieniając się z powrotem w nauczyciela.
- Nieźle ci poszło. Jesteś pierwsza. To tak w nagrodę... pięć punktów dla Gryffindoru. Może być? - spojrzał na nią w taki sposób, że aż się zarumieniła.
- Tak, jasne. - wymamrotała i oddała mu bombkę.
- Nie, nie. To taki prezent dla zwycięzców. A teraz mykaj do szkoły. Pierwszy punkt - Skrzydło Szpitalne - wskazał jej mokry rękaw. Zauważyła krew. Pokiwała głową i z uśmiechem pobiegła do szkoły. Zauważyła znajomych Krukonó na zielarstwie. Pomachała im i wbiegła do hallu. Wielka Sala ziała pustkami. No tak, jeszcze dobre dziesięć minut do końca tej lekcji. Co potem? Ach, zaklęcia. Wzięłam ten esej? zajrzała do torby. Zwinięty pergamin leżał obok podręcznika do tego też przedmiotu. Weszła po schodach i skierowała się na zachód. Przyjrzała się swojej ręce. Ugryzienie było dość głębokie i szerokie, czego się nie spodziewała. Pojawiła się opuchlizna i fioletowe plamy. Zaczęła biec. Po drodze wpadła na kogoś.
- Przepraszam! - rzuciła za siebie, nie oglądając się. Bo po co? Znalazła Panią Pomfrey i po pięciu minutach siedziała na łóżku z obandażowaną ręką. Przypomniała sobie o treningu Quidditcha o osiemnastej. Miała pomóc Oliverowi przy wyborze nowych kandydatów. Brakowało im dobrego szukającego, zwinnego, szybkiego. Poza tym, jako główna ścigająca miała przedstawić nowy zwód, który zobaczyła na meczu Australii i Anglii. Wypiła eliksir i poszła.
W Wielkiej Sali zaczęło się drugie śniadanie. Zauważyła resztę Gryfonów, którzy już wrócili z zajęć u nowego nauczyciela OPCM-u. Usiadła niedaleko Alexandra, chłopaka, z którym chodziła do klasy. Był całkiem spoko.
- Hej Erin. I jak lekcja? Znalazłaś bombkę? Ja wpadłam do jakiejś dziury ze szczurami. No i nauczyciel to sam... no nieważne, w każdym bądź razie ładny. Idziesz na trening? Jak coś, miejsca są, potrzebujemy kilku dobrych osób.
Spojrzała na klatę Alexa. Nie, nie dlatego, że jej się podobał. Jego budowa była perfekcyjna dla szukającego.
- Alex... miałbyś ochotę spróbować sił w drużynie Gryfonów? Jak coś, to trening dziś o osiemnastej. - powiedziała cicho do chłopaka i spojrzała na swój talerz, na którym pojawił się cień. Odwróciła się.
- Dlaczego masz rękę w bandażu? Czy ciebie trzeba wszędzie pilnować? Mamy mecz niedługo, niepełny skład i co? Poza tym, czego chciałaś od Alexa?- oj tak, Wood zdecydowanie umiał marudzić i gadać bez końca.
- Oliver, miałam zajęcia w Zakazanym Lesie. Poza tym, do jutra wszystko będzie w porządku. Naprawdę. Czyżbyś był zazdrosny, że rozmawiam z Alexandrem? - uśmiechnęła się. Wyraz twarzy chłopaka ustąpił miejsca śmiechowi.
- Dobra, niech ci będzie. - usiadł obok niej. Założyła włosy za ucho i spojrzała na niego. Brązowe oczy Wooda tliły się małymi ognikami. Miał tak przed każdym treningiem i meczem. Odziedziczył to po ojcu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Blanca dnia Wto 0:03, 01 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Necklice
Reżyserka
Dołączył: 05 Gru 2010
Posty: 203
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Północny-Wschód Płeć: Julia
|
Wysłany: Śro 0:14, 02 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Erin
A jednak czasami warto uwierzyć w panią Pomfrey. Jak się okazało Erin była cała i zdrowa jeszcze przed lekcjami i nawet udało jej się wybłagać u pielęgniarki wyjście ze Skrzydła Szpitalnego. Gdy tylko minęła pierwszy zakręt, rzuciła się biegiem w stronę klasy Obrony Przed Czarną Magią. Zdziwiła się, widząc, że wszyscy uczniowie wychodzą. Szybko odnalazła wzrokiem jedną ze swoich koleżanek, Cloe. Podeszła do niej.
- Co tu się dzieje?
- Idziemy na lekcję w terenie. Do Zakazanego Lasu.
- Fajnie. Nareszcie można się będzie wykazać.
Doszli. Nauczyciel udzielił kilku wskazówek, po czym odleciał przemieniony w sokoła. Erin zachowywała się bardzo ostrożnie. Pierwszym co zrobiła, właściwie nie tylko ona, było zapalenie różdżki. Po chwili cicho zagłębiła się w Las. Przez jakiś czas nic się nie działo, aż nagle Erin poczuła, że grunt pod jej stopami zaczął się niebezpiecznie kołysać, tak jakby chciał się rozpłynąć.
- Duro – rzuciła kierując różdżkę w ziemię. Kołysanie ustało. Dziewczyna odetchnęła i ruszyła dalej. Wydawało jej się, że między drzewami dostrzegła jakiś ruch.
- Homenum revelio – mruknęła. Wynik był negatywny. To nie wróżyło niczego dobrego. Usłyszała coś, co przypominało uderzenia wielkich łap. Cofnęła się zaniepokojona, a po chwili spośród krzaków wyskoczył gryf. Na nieszczęście Erin, ten egzemplarz wydawał się rozwścieczony i dziewczyna wcale nie miała ochoty dowiadywać się dlaczego. Stworzenie „biegło” prosto na nią.
- Impedimento – krzyknęła i ruchy gryfa stały się nagle ospałe. Dziewczyna z łatwością odsunęła się z trasy zwierzęcia, jednak gdy pół lew pół orzeł przebiegał obok niej, dostrzegła, że do jego szyi przywiązana została mała, niebieska bombka.
- Accio bombka – powiedziała szybko, ale jak można się było spodziewać, nie przyniosło to żadnego efektu. W związku z tym, Erin ruszyła w pościg za, wciąż spowolnionym, gryfem. Nie miała większych problemów z zatrzymaniem go, bo stwór utknął między jakimiś dziwnymi skałami. Erin wspięła się na jedną z nich i zabrała bombkę. Później wycelowała dokładnie różdżkę i powiedziała:
- Defodio
Uwalniając zwierzę z pułapki. Zeszła na ziemię i pobiegła w stronę wyjścia z Lasu. Spotkała tam całą grupę i razem z nimi ruszyła w stronę zamku. Trafili idealnie na drugie śniadanie. Niedaleko Erin usiadła Blanca, dziewczyna z jej klasy. Miała rękę w bandażu, ale wydawała się nie zwracać na to szczególnej uwagi. Zaczęła wypytywać o lekcję, więc Erin udzieliła jej stosownych odpowiedzi – że lekcja była fajna, że znalazła bombkę, że spotkała gryfa i na pewno nie zamieniłaby się z Blanką na szczury. Później zadeklarowała się pójść na trening i spróbować swoich sił. Na końcu zjadła i zebrała się, by pójść na kolejne lekcje.
Nick
Nick wyszedł z Wielkiej Sali i udał się do Skrzydła Szpitalnego. Zdziwiło go, że jego siostry już tam nie ma. Może uciekła pomyślał. Z łatwością pogodził się, z faktem, iż nie uda mu się z nią teraz porozmawiać, po czym poszedł na stadion. Kręciło się tu kilku ludzi, jednak on nie zwracał na nich uwagi. Skierował się do składziku szkolnych mioteł, chcąc skontrolować ich stan. Nie mógł przecież narażać potencjalnych członków drużyny na wypadki. Uznał, że sprzęt jest w porządku, więc poszedł do szatni Krukonów i zaczął obmyślać strategię treningu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Necklice dnia Śro 0:22, 02 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Peegy
Artystka
Dołączył: 12 Gru 2010
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Żywiec
|
Wysłany: Czw 2:05, 03 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Alexander
- Nie musiałeś mi pomagać. Sama bym sobie poradziła. - warknęła ślizgonka i wstała z ziemi.
- Ta, jasna. A mnie za pięć lat adoptuje królowa Elżbieta i zostanę królem Anglii a później założę swoje małe państewko Alexandrię i będę jak ten władca Macedonii co podbił większość Azji w starożytności. Fajnie, nie?
Dziewczynie nie było do śmiechu za to Alex był bardzo zadowolony, że pomógł ślizgonce i tym samym stworzył rysę na jej dumie.
- Tak, a potem lud by cię znienawidził i zlinczował. To rzeczywiście byłoby fajne - odparła - A teraz wynocha stąd jeśli chcesz zostać przy życiu.
- Kusząca propozycja ale nie skorzystamy.
- To nie było pytanie a wręcz prze... - nie zdążyła dokończyć bo zza drzew wyskoczył wielki pies. Wilczur.
Dziewczyna zbladła i wyglądała jakby miała zaraz normalnie zejść. Alex nie miał ochoty wlec trupa ślizgonki przez pół Zakazanego Lasu. Pies był rzeczywiście wielki a kły miał jak jego dłonie jak nie większe. Alexander próbował coś wymyślić. Nagle go olśniło. Stanął przed ślizgonką. Pies spojrzał się na niego i zaraz zamienił się w wielkiego skorpiona. Przez chwilę jeszcze pomyślał, podniósł różdżkę i wypowiedział zaklęcie:
- Riddiculus! - skorpionowi pojawił się na łbie różowiutki kapelusik. Miał na sobie także skarpetki z misiami, pieluchę a na ogonie grzechotkę. Ogólnie wyglądał jak śliczny, mały bobas nie licząc tego, że był skorpionem.
- Dobra, zmywamy się stąd. - powiedział i wraz z Davidem i ślizgonką, która nadal była blada jak papier pobiegli w przeciwną stronę od bobasa-skorpiona.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sophie
Rita S.
Dołączył: 15 Gru 2010
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Julia
|
Wysłany: Sob 0:05, 05 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Gemma rozdzieliła się ze swoją BFF. Musiały ardzić sobie samodzielnie. Szła przez las pewnym krokiem. W pewnym momencie nastąpiła na jakąś suchą gałąź, która pękła z głośnym trzaskiem. Po chwili prawie nie oberwała zaklęciem ogłuszającym.
Sama oddała nadgorliwemu młodemu czarodziejowi(lub czarodziejce) pięknym za nadobne. Całkowicie w swoim stylu.
- Petrificus Totalus! – Sam mnie sprowokował. Nie można rzucać zaklęć na ślepo. To pewnie gryffon jak nic.
Ruszyła dalej. Była na 100 % pewna, że jedna z bobek, będzie na pewnym drzewie. Najstraszniejszym w Zakazanym Lesie. Usłyszała w głowie melodyjkę zgrozy, jak z taniego horroru. Straszniejsze drzewka w Stumilowym Lesie były.
Nie myliła się. Bomba tam była. Wielka szkoda, że wisi 10 metrów nad ziemią.
- Accio bombka! – Zaklęcie jak można się było spodziewać nie zadziałało. Aż nie czuję się zaskoczona. Zrezygnowana zaczęła się wdrapywać na drzewo. Dobrze, że było jak. Dziwacznie ułożone gałęzie, były ułatwieniem we wspinaczce. Nie wiem co w tym jest takiego, ze można to zaliczyć do zajęć OPCM? Jaki sens ma obrona przed czymś co jest twoim powołaniem?...
Wreszcie wdrapała się na właściwą gałąź. Dłonie miała lekko pokaleczone, a strój ubrudzony. Spojrzała w dół. Nie miała lęku wysokości, ale nikt nie czuje się pewnie wisząc 10 metrów na ziemia na gałęzi.
Sięgnęła po bombkę. Zatrzymała się z wyciągniętą ręką. Trudno w to było uwierzyć, ale galąź się na nią gapiła. Zrobiło jej się momentalnie nie dobrze. Wpatrywała się w żółte, gadzie oczka węża drzewnego. Nie odróżniał się od konaru, więc go nie zauważyłam.
Ułamek sekundy. Cofnęła rękę, a wąż zaatakował.
- Deprimo! -Krzyknęła. Dobrze, że miała różdżkę w drugiej ręce. To była podstawowa zasada, nawet jeżeli trzeba było trzymać się tą ręką, żeby nie spaść.
-Puff! – Wąż eksplodował. Otworzył jedno oko. Nie było go. Znaczy się… nie w jednym kawałku. Wzięła bombkę i zeszła z drzewa. Wolała nie skakać, ale jak jej się to udało, to nie pamięta. Na drżących nogach wróciła na polanę. Była bardzo z siebie zadowolona, że wróciła na miejsce zbiórki, zważywszy na jej „orientację” w terenie.
Chciała oddać bombkę seksi nauczycielowi.
-To dla ciebie. - Taa, będzie idealne na przyszłe święta.
Niedługo potem zebrała się cała grupa. Gemma rzuciła kilka sarkastycznych uwag, odzyskawszy już animusz.
-Dla każdego, kto znalazł bombkę 20 punktów. Reszta dostaje po 5 za starania. Dom, który zebrał, więcej bombek dostaje dodatkowo 50 punktów.
Wrócili do szkoły. Gemma pozbyła się brudu z mundurka zaklęciem Tergeo. Weszli do Wielkiej Sali akurat na drugie śniadanie. Gemma krokiem modelki wraz ze swoją BFF, która właśnie się odnalazła, doszła do stoliku Slytherinu.
Natychmiast zasypano je pytaniami na temat nowego nauczyciela. Gemma odpowiedziała na wszystkie pytania(nawet te głupie i bezsensowne). Zauważyła swojego brata, który właśnie wszedł do Sali z grupą kolegów. Pomachała mu, a on coś powiedział. Oczywiste, że nie usłyszała tego z takiej odległości i w tym gwarze, ale tak często to mówił, że odczytywała to już z ruchu warg.
-Cześć wiedźmo. – Odpowiedziała mu: Idiota. Ukłonił się elegancko i zaśmiał. Gemma wywróciła oczami i zwróciła uwagę na coś innego. Przyglądała się przez chwilę jakiemuś ładnemu chłopakowi, a on po chwili pochwycił jej wzrok. Posłała mu uśmiech nr trzy „flirciary”.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sophie dnia Sob 0:07, 05 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|