Koszmar [tekst własny] [W]

Peegy

Biegnę...
Słysze tupot mych stóp.
Czuję chłód.
Płatki śniegu uderzają w mą twarz.
Uciekam...
Przed czym?
Nie wiem...
Muszę biec.
Po prostu muszę...
A więc biegnę.
Widzę światła w oddali.
Miasto...
Oglądam się w tył.
Widzę odległą ciemność.
Goni mnie...
Nie zdążę.
Potykam się.
Zimny śnieg piecze mnie w twarz.
Próbuję wstać.
Buty ślizgają mi się po śniegu.
Nie dam rady...
Dasz...
Podnoszę się i biegnę dalej.
Jeszcze tylko trochę...
Jeszcze odrobina...
Znów upadam...
Czuję pod nogami coś ostrego.
Kamień...
Patrzę w tył.
Ciemności nie ma...
Słyszę skowyt.
Wilki.
Staje na nogi i podnoszę kamień.
Nie wezmę mnie...
Nigdy.
Nie żywcem...
Są coraz bliżej.
Podnoszę kamień.
Moja ręka porusza się automatycznie...
A po chwili...
Ogarnia mnie spokój.
Koszmar się skończył...